Sporo osób nie widzi nic pożytecznego w robieniu noworocznych planów, nie czuje w nich sensu.
Bo po co wkładać energię w planowanie czegoś, na co zapał konczy się zwykle w okolicach lutego? Rozumiem to, bo i mnie samej wiele razy zdarzyło się porzucać moje postanowienia dużo wcześniej, niż pierwotnie planowałam.
Jednak według mnie to nie powód, by rezygnować, by nie próbować dalej. Chyba w naturze większości z nas leży jednak chęć ulepszania – nie tylko tego, co wokół nas, ale również (a może głównie) nas samych.
Zanim jednak przejdziemy do planowania warto przywołać sobie zeszły rok i zrobić rachunek sumienia – co nam się udało z tego, planowaliśmy sobie rok temu, a jeśli się nie udało, to dlaczego. I tym razem (o ile nasze priorytety się nie zmieniły) spróbować zrobić to inaczej.
Oczywiście ja też wykonałam ten krok. Jesli chodzi o sukcesy, to udało mi sie poprawić dietę. Jest w niej naprawdę mnóstwo warzyw, coraz lepiej idzie mi woda. Przeprowadziłam też detoks, który przyniósł mi wiele korzyści. Ale były też słabe punkty – słodycze, których w 2016 jadłam stanowczo za dużo. I ruch, który rzucałam cześciej niż chłopaków w podstawówce.
Wiele razy brakowało mi też odwagi, inicjatywy, takiej wiary we własne siły. Gryzlam się, że różne sprawy nie układają się tak, jak bym chciała, a jednocześnie nie robiłam nic, by mogły ułożyć się inaczej. Czułam, że brakuje mi wewnętrznej energii i w 2017 roku postanowiłam ją wzmocnić.
Wymyśliłam na to sposób. Nazywa się
Razem
. .
Po prostu któregoś wieczoru usiedliśmy z Tomkiem i zapytaliśmy się wzajemnie o nasze postanowienia, plany i marzenia. Po raz kolejny okazało się, że chcemy tego samego: dobrego zdrowia, formy i samopoczucia. Endorfin i wewnętrznego “powera”. Tego poczucia, że nie ma dla nas rzeczy niemożliwych. W żadnej sferze.
“Razem” póki co oznacza ja i Tomek, ale jesli ktoś z Was będzie się chciał przyłączyć, to zapraszamy. Jest instagram, jest Facebook, mozemy się wspólne motywować i nakręcać – jesli tylko bedziecie mieli ochotę.
Bo zdecydowaliśmy się pomóc sobie, a przy okazji – i Wam. Jasne, mamy rodzinę, jest Kudłata, wiec wspólne treningi będą należały raczej do rzadkości, ale będziemy strażnikami wzajemnej motywacji tak, by każde z nas przynajmniej trzy razy w tygodniu miało swoją porcję ruchu i świeżego powietrza. Tomek lubi biegać i ćwiczyć na siłowni. Ja wolę jogę i Chodakowską, Lewandowską, lub MelB i to z nimi będę budować moją formę. Bogini w bikini nie do konca mi wyszła w zeszłym roku, wiec musi udać się w tym. A żeby mieć dodatkową motywację obiecuję Wam w te wakacje moje zdjęcie w tymże bikini. Rodzinne, żeby i Tomek miał dodatkowego kopniaka to działania, choć pewnie mnie zabije jak zobaczy, że napisałam coś takiego
Ale ruch to nie wszystko: zdecydowaliśmy się na dalsze zmiany w kierunki jeszcze lepszego odżywiania. Dość radykalne, przynajmniej jak dla mnie, ale ze względów o których napiszę Wam szerzej w kolejnym poście z tej nowej serii zdecydowaliśmy się w zasadzie
.
pożegnać cukier
.
.
Doszliśmy do wniosku (szczególnie ja), że uzależniliśmy się od niego do tego stopnia, że dni bez “czegoś słodkiego” w zasadzie nie istniały. Ale to nie wszystko. Bo postanowiliśmy też bardzo
ograniczyć gluten
Bo choć uwielbiamy pszenne bagietki to już wiemy, że dzisiejsza pszenica to nie to samo zboże którym żywili się nasi dziadkowie. Obecnie jest tak zmodyfikowana, że stała się dla człowieka groźna.
Odstawiliśmy też krowie mleko
I to jest jak dla mnie najgorsza zmiana, bo choć wiem, że konieczna dla mojego samopoczucia, to latte z białą pianką od zawsze zajmowało czołowe miejsce na liście moich przyjemnosci. Obecnie stanie się przyjemnością największą, bo niezwykle rzadką. Póki co odstawiłam też kawę, bo z mlekiem roślinnym nadal jest dla mnie nie do wypicia.
Nowości na blogu, czyli co to wszystko oznacza dla Was
W związku z powyższymi celami, w tym roku na blogu pojawi się sporo postów zdrowotno – fizycznych dla niej i dla niego. Wrodzona nieśmiałość Tomka spowodowała, że co prawdą trochę się opierał, ale ostatecznie zgodził się na wspólną serię wpisów. Mamy nadzieję, że dzięki niej może łatwiej będzie Wam ruszyć z kanapy swoje drugie połówki. Będziemy pisać o tym, co jemy, co gotujemy i jak sobie radzimy pracując i utrzymujac zdrową dietę.
Będą też nowe wpisy modowe – bo choc szafiarka ze mnie żadna, to tak często w 2016 roku pytaliście mnie o ubrania, że postanowiłam zwiększyć ilość wpisów dotyczących mojej garderoby.
Nie zabraknie tez na pewno postów wnętrzarskich – w końcu w naszym mieszkaniu jest jeszcze sporo do zrobienia i na pewno bedziemy Was informować o naszych kolejnych wyborach.
Dojdzie też zupełnie nowa seria wpisów podsumowujących dany miesiąc – co fajnego widzieliśmy, doświadczylismy, zjedliśmy lub nabyliśmy.
.
Plany a rzeczywistość
.
.
No i żeby nie było, że tak sobie siedzimy i planujemy, a i tak nic z tego nie wyjdzie: Tomek wrócił do biegania. Od dwóch tygodni biega co drugi dzień bez względu na pogodę i mróz. Co prawda w związku z tym zakupił sobie cały nowy strój żeby – jak to tłumaczy – biegało mu się jeszcze przyjemniej. Ja z kolei od poniedziałku nie tknęłam cukru i wypiłam jedną kawę z mlekiem. Więc te pierwsze, najtrudniejsze kroki już za nami, bo podobno najtrudniej jest zacząć. Żeby wzmacniać się w naszych postanowieniach kupiłam dwie świetne książki o odżywianiu i obecnie intensywnie je czytam – opowiem Wam o nich dokładniej przy kolejnym wpisie z serii Teraz JA, którego to nazwę zmieniamy na teraz MY.
Co Wy na to? Jesteście zainteresowani taką serią? A może poza powyższymi propozycjami chcielibyście czytać tu o czymś jeszcze? Piszcie w komentarzach, lub na priv, a ja kończę, bo i tak mocno się już dziś rozpisałam.
Dobrego roku Kochani i spełnienia wszystkich Waszych celów! Może niektóre będziemy spełniać razem?