To nie była spontaniczna decyzja. Dokładnie zaplanowaliśmy ten dzień, zaklepaliśmy urlop i…
…oczywiście sprawdziliśmy prognozę pogody. Ten piątek zapowiadał się cudownie. Zawieźliśmy Marcelinę do przedszkola odrobinę wcześniej, niż zwykle i pognaliśmy do SAM Żoliborz na Rydygiera. To nasze ulubione miejsce na jedzeniowe zakupy – ich razowe i gryczane, robione na miejscu chleby nie mają sobie równych, a pasty z fasoli z suszonymi pomidorami, czy z bakłażana to nasz kanapkowy mus. Zaopatrujemy się tam w kimchi, czyli pikantną kiszonkę z kapusty pekińskiej idealną do kanapek i świetną na odporność, a Kudłata nigdy nie wychodzi stamtąd bez drożdżowej bułeczki z czekoladą. Ale SAM to nie tylko sklep – to głównie restauracja. Ich śniadania uwielbialiśmy, kiedy jeszcze jedyny SAM mieścił się na Powiślu przy ul. Lipowej. Teraz mamy go znacznie bliżej i znacznie częściej go odwiedzamy. I choć tego dnia lokal był zapełniony do ostatniego stolika, bo do końca tego tygodnia trwa promocja śniadania za 1 zł, i na swoje dania czekaliśmy ponad pół godziny – kompletnie nam to nie przeszkadzało. Nie tego dnia.
Dostałam kawę i byłam szczęśliwa – świeciło cudowne słońce, naprzeciwko mnie siedział facet, z którym tematy nigdy mi się nie kończą. Ludzi ubywało, kolejne stoliki pustoszały. A my siedzieliśmy tam dalej. Tak po prostu, bez celu i bez pośpiechu. W oczekiwaniu, aż kolejny pomysł co robić wpadnie nam do głowy. Wpadły Łazienki. Tak dawno tam nie byliśmy. Tym bardziej sami. Pojechaliśmy. A tam zaledwie garstka osób. Piękne rośliny i piękna cisza. Tylko kamyki trzeszczały pod stopami, a ciekawskie wiewiórki sprawdzały, czy przypadkiem nie mamy orzeszków. Aleje Ujazdowskie już trochę głośniejsze…kiedy ostatnio oglądałam je w tygodniu koło południa? Nie pamiętam…
Potem obiad – na placu Grzybowskim, przy budynku Cosmopolitan wysyp nowych knajp. Wybieramy Ceviche Bar – czytałam o niej same dobre recenzje i miałam wielką ochotę sprawdzić, czy nie są przesadzone. Nie są. Restauracja zasługuje na wszystkie świetne opinie, które o niej napisano. Tak samo, jak mieszcząca się obok cukiernia Odette – jeśli będziecie w pobliżu zajrzyjcie, przepadłam przy Coco Passion (mus kokosowy, krem marakujowy i biszkopt kokosowy).
Po obiedzie czas na kolejny spacer – tego dnia zeszliśmy na piechotę prawie pół miasta. Przegadaliśmy bite dziewięć godzin. O rzeczach ważnych i tych zupełnie nie istotnych. Ale najważniejsze jest to, że nikt nam nie przerywał. Tego dnia byliśmy wyłącznie ze sobą i dla siebie. To ważne, żeby mieć takie chwile. Kiedy najważniejsze jest obejmujące cię jego ramię. Kiedy nic tak się nie liczy, jak twoja twarz przy jego twarzy. Kiedy oboje znów możecie sobie przypomnieć, jak to było zanim pojawiły się dzieci czy kredyt hipoteczny. Jak to było w tym poprzednim życiu, kiedy liczyliście się dla siebie tylko wy sami i cała reszta równie dobrze mogła nie istnieć. Warto czasem przypomnieć sobie te momenty. Wziąć jeden dzień wolny i zafundować sobie takie jednodniowe SPA dla związku.
Życie i świat dookoła gnają nieprzerwanie. To jest właśnie nasz sposób, by zatrzymać je choć na chwilę. Potrzymać się za rękę przy kawiarnianym stoliku i spojrzeć na siebie bardziej, niż w przelocie. Porozmawiać o czymś innym, niż codzienność. Poplanować coś więcej, niż najbliższy weekend. I po raz kolejny przekonać się, że mamy obok siebie tą drugą połówkę jabłka.