Nie sądziłam, że to przyjdzie tak szybko. A jednak…
Powoli i małymi krokami odzyskuję to co zgubiłam trzy i pół roku temu.
Wolny czas, od kilku lat przeklinany przeze mnie za to, że ciągle go nie ma, wreszcie sobie o mnie przypomniał.
Wpada wieczorami.
Pozwala wypić ciepłą herbatę, albo lampkę wina.
Porozmawiać, a nie wymieniać informacje.
Zdania zaczynające się od „trzeba” już nie dominują w naszej komunikacji.
Znów rozmawiamy o planach i marzeniach.
Jak kiedyś, jak w tym poprzednim życiu.
Co do którego jednak wcale nie żałuję, że się na chwilę „zawiesiło”.
Bo wtedy nie było JEJ.
Chwilami jest nawet dziwnie.
Słońce jeszcze dobrze nie zaszło, a Ona już śpi.
Wreszcie doświadczam instytucji wieczoru.
Do tej pory dzień od razu przechodził w noc.
A poduszka nie widziała mnie przed dwudziestą czwartą.
Powoli odkurzam stertę zaległych książek.
Coraz częściej mówię „chcę” zamiast „muszę”.
Mam więcej czasu na pisanie.
Więcej czasu na zdjęcia.
Więcej czasu na życie.
Nie bój się więc, że ten moment nigdy nie nadejdzie.
Też tak myślałam, a zawitał szybciej, niż przypuszczałam.
Przyjdzie i do ciebie, droga MAMO.
Zapuka wieczorem.
I przyniesie gorącą herbatę.
Cudownego weekendu Kochani, relaksu i oderwania…od czego tam potrzebujecie!