Przyszła wreszcie. I choć na zewnątrz jeszcze chłodno i szaro, to i tak ją czuję. Jest w mojej głowie.
Od początku roku bardzo na nią czekałam. Miała być dla mnie zwiastunem nowego. I tak się stało. Za kilkanaście dni opowiem Wam o tym dokładniej, bo zawsze jest tak, że im większe zamieszanie w moim życiu, tym ciszej na blogu. A ostatnio było wyjątkowo cicho.
Jednak zamieszanie już mija. Rozpoczyna się bardzo spokojny czas. W ostatnich tygodniach poukładałam sobie wiele spraw po to, żeby zacząć tą wiosnę inaczej. Zupełnie inaczej. Tak inaczej, że nie wiem, czy to się jeszcze kiedykolwiek powtórzy…ale o tym później.
Dziś jest jej pierwszy dzień, a już wczoraj wiosna zawitała do mojej szafy.
Bo wczoraj wieczorem przyjechały moje wyczekane, złoto – różowe Nike Cortez (na stronie nike.com TU oznaczone jako “metaliczny, czerwony brąz”). Były jednym z moich prezentów urodzinowych – Tomek zamówił je w moim rozmiarze 40 ale okazały się za małe. To pewnie przez fason – mają „ścięty” nosek, więc mogą uciskać palce. Zastanawiałam się, czy nie zamówić większych o pół rozmiaru, ale zdecydowałam się na 41. I dobrze, bo są idealne. Kolejna rzecz z mojej wiosennej wishlisty (TU) odhaczona.
Ale to nie jedyna. Chodziły za mną bladoróżowe, wąskie spodnie. Massimo Dutti nie zawiódł i w szafie wiszą już idealne, pastelowe spodenki i czekają na ciepłe dni. Kiedyś Wam pisałam, że mam je już w zasadzie w większości kolorów. Różu jeszcze wśród nich nie było – no to jest.
No i te paski! Też tak macie? Co sezon kupuję coś w ten deseń i muszę się porządnie pilnować, żeby tych rzeczy nie było zbyt dużo. Przy okazji wizyty w MD wzięłam do przymierzalni bluzkę, którą wrzuciłam na wishlistę jako przykład – a tymczasem okazała się naprawdę świetna. Z koralikowymi aplikacjami przy dekolcie, w fasonie oversize. Ta bluzka pasować będzie idealnie i do wszystkich spodni, które zamierzam nosić latem. Pragnienie pasków zostało (chwilowo) zaspokojone.
I dodatki. Od dawna szukałam malutkiej torebki na łańcuszku. Takiej, do której zmieści się tylko karta kredytowa i telefon. Większa byłaby pewnie praktyczniejsza (czarna Furla Metropolis kiedyś w końcu będzie moja), ale właśnie chodziło za mną takie maleństwo. Tomek spełnił marzenie na Walentynki. Na dodatek trafił idealnie, bo rzeczy od Patrizii Pepe już od dawna mnie kusiły. Parę tygodni później znalazłam na e-obuwie dobrą promocję na pasek PP i w ten sposób w mojej szafie siedzą już dwie złote muchy.
One też czekają na wiosnę. Z resztą tak samo, jak cała reszta mojego nowego, wiosennego zestawu, który już tylko wypatruje tych słonecznych, ciepłych dni.
A jak Wasze wiosenne zakupy? Udało Wam się kupić coś, z czego jesteście szczególnie zadowolone? Zrobiłyście listę, czy poszłyście na żywioł? Przyznam, że teraz w sklepach łatwo stracić głowę, więc jestem ciekawa, jak sobie z tym radzicie.