Zawsze lubiłam zakupy spożywcze… A potem zostałam mamą.
Powolne spacery między półkami, wynajdywanie nowych produktów, obowiązkowe czytanie ich składów. Tak, to naprawdę była dla mnie przyjemność. Jednak pojawienie się Kudłatej zupełnie zmieniło moją percepcję tej czynności. Cotygodniowe zakupy stały się próbą sił, kto wytrzyma dłużej, a kto skapituluje. Nie muszę Wam chyba mówić, kto lądował zwykle na tej drugiej pozycji.
Któregoś razu, kiedy znów po dwugodzinnych zakupach przyjechaliśmy do domu kompletnie wykończeni, zdecydowałam, że czas się odważyć i spróbować kupić „spożywkę” przez internet. Tomek namawiał mnie na to już od jakiegoś czasu, ale nie słuchałam. Dlaczego? Patrz drugi akapit. Tego dnia miałam jednak tak dosyć kolejek, tłumów, ciężkich toreb i wykończonej tym wszystkim rodziny, że postanowiłam zaryzykować.
Pierwsze zamówienie
Jak to zwykle bywa – najtrudniejszy był początek. Chociaż nie chodzi nawet o samą trudność, co o czasochłonność. Bo w każdym z internetowych sklepów za pierwszym razem trzeba odnaleźć i dodać do koszyka wszystkie potrzebne artykuły. Potem jest już o niebo łatwiej – masz podgląd swoich poprzednich zamówień, wybierasz jedno z nich i tylko usuwasz z niego niepotrzebne rzeczy oraz dodajesz kilka nowych. A baza, którą kupujesz co tydzień, czyli twoje ulubione i zawsze wybierane produkty po prostu już tam są.
To teraz krótkie „know how”
Zaczynasz zwykle od określenia terminu dostawy – w Piotrze i Pawle, w którym zwykle robimy zakupy są to dwugodzinne przedziały czasowe – najczęściej wybieram pory wieczorne, bo wtedy na pewno będziemy w domu. Potem kompletujesz koszyk i przechodzisz do finalizacji zakupów. Pod koniec zwykle masz miejsce na wpisanie uwag dotyczących twojego zamówienia, jak np. dorzucenie prośby o pokrojenie (lub nie) wędliny, sera, czy chleba. Potem wybierasz jeszcze sposób płatności (gotówką, lub kartą u kuriera). Jeśli któregoś z artykułów nie będzie na stanie, personel zadzwoni do ciebie, lub wybierze coś w zamian. I… już. Całkowity czas – dwadzieścia minut.
Jeszcze nieprzekonana? To rzuć okiem na korzyści
Po pierwsze i najważniejsze: Czas
Dojazd, wybieranie produktów, kolejki w kasach, powrót do domu. Minimum dwie godziny. W sklepie internetowym – jedna dziesiąta tego czasu. Loguję się, otwieram jedno z poprzednich zamówień, coś wyrzucę, coś dodam i zrobione.
Po drugie: Pieniądze
Ile razy zdarzyło ci się ulegać namowom dzieciaków, hostess, lub własnym zachciankom i wrzucać do koszyka rzeczy których tak naprawdę wcale nie potrzebowałaś, ale dzieciaki męczyły, ładna pani jeszcze ładniej się uśmiechała, a poza tym znów robiłaś zakupy „na głodniaka” i po prostu nie mogłaś się powstrzymać. W internecie ten problem znika – jesteś ty i twoja lista zakupów. Nikt nie pomacha ci przed nosem najnowszą wersją twojej ulubionej czekolady, a zdradliwe croissanty z malinami nie będą tak bezczelnie pachniały. Boisz się o koszty dostarczenia? Niepotrzebnie, w wielu sklepach dostawa jest bezpłatna od konkretnej kwoty zamówienia (u nas od 80 zł) a koszt, jeśli nawet jest wynosi około 5 zł. Plus kilka złotych na napiwek. Za co? Patrz punkt czwarty.
Po trzecie: Miejsce
Jakie? Kompletnie dowolne. Bo zakupy w sklepie internetowym możesz zrobisz wszędzie. W autobusie, jadąc z pracy do domu lub poczekalni do dentysty. Sky is the limit. I zasięg internetu. Nic więcej cię nie ogranicza.
Po czwarte i nie mniej ważne: Waga
Często niemała. Wystarczy zgrzewka wody, a człowiek już wygina się w chińskie osiem i podpiera nosem. Dlatego kiedy otwieram drzwi kurierowi i słyszę sakramentalne „gdzie postawić?”, czuję wielką ulgę, że to nie ja musiałam dostarczyć na nasze czwarte piętro tych dziesięć siatek. Moje wyrzuty sumienia łagodzi trochę fakt, że mamy windę… ale gdybyśmy jej nie mieli to chyba za każdym razem był go przepraszała za to, że przyszło mi do głowy, by zrobić u nich zakupy
Po piąte i bardzo istotne: Świeżość
Na końcu to, o czym pewnie cały czas myślisz, czytając tego posta: świeżość produktów. Tutaj również sklepy oferujące zakupy online stają na wysokości zadania. Przez rok kupowania przez internet jeden raz dostarczono mi niezbyt świeżą rybę, którą musiałam wyrzucić. Wszystkie warzywa i owoce dostaję zawsze ładne i świeże, mrożonki – nadal zamrożone, jajka niepotłuczone itp. Podobnie z terminami przydatności do spożycia – jeśli na przykład data na zamówionym przeze mnie mleku upływa za kilka dni, personel dzwoni i to konsultuje.
Reasumując – same korzyści. Nie znajduję żadnych minusów tego rozwiązania, za to plusów – całe mnóstwo. Jeśli więc jeszcze nie próbowałaś kupować jedzenia przez internet, zaryzykuj. Choćby raz, a najlepiej dwa, żeby w pełni poczuć tą wygodę.
Zakupy spożywcze online zrobisz w delikatesach Piotr i Paweł, Alma, w supermarketach Leclerc, Tesco i Frisco. Spróbuj, a jestem pewna, że nie wrócisz do tych w tradycyjnym wydaniu. Ja już dawno zrezygnowałam z kolejek, tłumów ludzi i biegania po sklepach. A zaoszczędzone dwie godziny tygodniowo wykorzystuję w znacznie sympatyczniejszy sposób.